Radio

BiperTV

Facebook

Galerie

Wydarzenia

Artykuły

Szukaj

Reklama

Reklama

Wołyń – kraina kontrastów. Relacja z 8-dniowej wyprawy rowerowej (cz.4)

Każdy z nas słyszał o Wołyniu, który najczęściej kojarzy nam się z najczarniejszą kartą w dziejach tej ziemi, rzezią wołyńską, okresem mordów naszych rodaków z rąk ukraińskich nacjonalistów w latach 1943/1944. Wołyń w tym strasznym czasie obficie spłynął krwią polaków, po których bytności pozostały tu już dziś tylko krzyże, zrujnowane cmentarze i zdziczały sady przy dawnych domostwach. Wołyń na Ukrainie to jednak dziś również wspaniałe krajobrazy, zabytki architektury, piękna przyroda, ciekawa kultura i przyjaźni ludzie.

Wołyń uważany za symbol martyrologii na kresach jest niemal kompletnie nieznany turystycznie poza kilkoma większymi miejscowościami, choć leży tak blisko naszych granic. Moja rowerowa wyprawa miała odczarować, choć odrobinę ten stan i pozwolić poznać bliżej uroki tego regionu. Zapraszam do lektury relacji z czwartego dnia wyprawy.

Dz.4 (wtorek) Wołyński Przełom Styru, Dubno i Góry Dermańskie

Poranek czwartego dnia naszej wyprawy przywitał nas pięknym słońcem. Wypoczęci mogliśmy ruszać dalej szlakiem przez Wołyń. Dzień zapowiadał się pięknie a plan zwiastował dużo atrakcji oraz niemało wysiłku, jaki będzie trzeba tego dnia podjąć.

Zaczęło się od staszczenia naszych rowerów i sakw z 2 pietra Hostelu i pierwszy cel – opuścić Łuck, który okazał się dla nas bardzo urokliwym i ciekawym miastem. Chcąc uniknąć niebezpiecznych dróg przez centrum pojechaliśmy przez rozległy łucki Park Centralny, który znajduje się w miejscu, gdzie kiedyś były tylko niedostępne bagna nad Styrem.

Łuck, Park Centralny

Dziś śladem po nich są jedynie przekopane kanały i kanaliki. Park jest miejscem odpoczynku i zabaw dla mieszkańców miasta. Nie brakuje tu placów zabaw, karuzel, urządzeń do sportu, ławeczek. W parku zaczęła się dla nas również jazda Wołyńskim Przełomem Styru, którym jechaliśmy ok. 40 km w kierunku południowym. Rzeka na tym odcinku silnie meandruje, tworząc zakola, pętle, kolana i starorzecza, przecina szeroką grzędę Wyżyny Wołyńskiej, gdzie w wielu miejscach wysokie na kilkadziesiąt metrów zbocza wzgórz zbliżają do jej brzegów tworząc wysokie skarpy i odcinki przełomowe. W innym fragmencie w dolinie występują rozszerzenia i kotliny wypełnione mokradłami.

Park Centralny w Łucku, park linowy

Jadąc wzdłuż Styru poruszaliśmy się oczywiście drogą, która przebiegała w kilku miejscach nad samą rzekę w innych jedynie się do niej zbliżała. Z urokami krajobrazu zetknęliśmy się dopiero, kiedy zjechaliśmy z obwodnicy Łucka przecinającą Styr. Klimat zaczął się robić mniej więcej od miejscowości Boratyn. Przed naszymi oczami widzieliśmy sięgające po horyzont pola ze zbożem, które przypomniały nam, że nie bez przyczyny Ukrainę nazywa się spichlerzem Europy.

Sielski klimat w dolinie Styru

W mijanych wsiach spotkał nas sielski klimat, prace w polu i na gospodarstwie, zauważamy pełno zaprzęgniętych koni (na wsiach wciąż najpopularniejsza siła robocza i transportowa). Za wsiami malowniczy krajobraz Wyżyny Wołyńskiej i przyrody doliny Styru. We wsi Werbaiw zatrzymaliśmy się na drugie śniadanie przy miejscowym sklepie. Typowy wiejski „Magazyn” przypomina dawne sklepy na prowincjach w czasach PRL-u. Sklep zaopatrzony był jednak we wszystkie potrzebne artykuły. Kupiliśmy w nim pyszne świeżutkie bułki słodkie.

Sklep w miejscowości Werbaiw

Kolejne kilometry pokonywaliśmy różnymi drogami, wpierw dosyć gładkim asfaltem, potem fragmentem drogi piaskowej wśród pól a potem zaczęły się drogi brukowane kostką granitową miejscami zalaną asfaltem. Brukowane drogi tego typu towarzyszą nam już praktycznie do końca wyprawy. Nigdzie w Polsce nie spotkałem się z tak dużymi odcinkami tak starej drogi. O ile krajobrazowo droga taka jest niezwykle urokliwa i klimatyczna o tyle do jazdy obciążonymi rowerami średnio się nadaje o ile by powiedzieć w ogóle. Jedzie się bardzo wolno, cały czas trzęsie i co chwila człowiek się modli na co większym wyboju, aby nic w rowerze nie strzeliło. Pewnym ułatwieniem były dla nas tzw. przydróżki, wyjeżdżone w piasku na poboczach tych dróg wąskie ścieżynki, które były naprawdę w większości przypadków wygodniejsze niż jazda po tych kamieniach.

Wołyńskie drogi

Należy się w tym miejscu choć kilka słów o samej Wyżynie Wołyńskiej.  Tworzy ją wyraźnie wyodrębniony od terenów sąsiednich wydłużony garb wysoczyznowy o szerokości 50-60 km i długości ok. 230 km. Jej granice od północy wyznaczają rozległe, bagniste obniżenia Polesia Wołyńskiego a od południa Małe Polesie. W niektórych miejscach na niewielkiej powierzchni względne różnice wysokości między tymi krainami dochodzą nawet do 100 m. Wyżyna obejmuje trzy pasma wzgórz. Bezimienne pasmo między Drużkopolem a Beresteczkiem ze wzniesieniem 292 m, Góry Pełczańskie o kulminacji 358 m – najwyższy punkt całej wyżyny oraz Góry Dermańskie z najwyższym wzniesieniem 342 m, ciągnące się między Dubnem a Ostrogiem. Charakterystyczną cechą ich krajobrazu są wzniesienia o płaskich wierzchołkach i zboczach porozcinanych siecią wąwozów.

Wyżyna Wołyńska

Jadąc w kierunku Dubna, czym bliżej niego jechaliśmy pomiędzy dwoma pasmami – Górami Pełczyńskiego mając je po zachodniej stronie oraz Górami Dermańskimi, których grzbiety widzieliśmy od wschodu.

Niezwykle malowniczo zrobiło się na odcinku między wsiami Perekładowicze i Targowica. Pod Targowicą przejeżdżamy dwoma mostami, pierwszym nad Styrem i drugim już nad jej dopływem rzeką Ikwą, której doliną poruszaliśmy się od Targowicy  aż do Dubna. Targowica położona jest w zakolu Ikwy, na cyplu wniesień Wyżyny Wołyńskiej osiągając tu wysokość 214 m n.p.m., 35 m nad doliną Styru.

Targowica, czasem trzeba było pchać rower 😉

Odcinek trasy z Targowicy do Młynowa pomimo brukowanej drogi zauroczył nas krajobrazowo. Droga, choć niewygodna to umożliwiała w wielu miejscach podziwianie pięknych krajobrazów. Widok na dziko meandrująca rzeczkę w dolinie sprawiał, że co chwilę zatrzymywaliśmy się, aby nacieszyć oko krajobrazem, zrobić zdjęcie. Na trasie po południu zrobiliśmy sobie przerwę obiadową. W pięknej scenerii otaczającej przyrody, zwykłe jedzenie smakowało nam z pewnością jak danie w wykwintnej restauracji.

Przerwa obiadowa i Piwo Lwowskie na pierwszym planie 😉

Pogoda, choć wietrzna i zmienna, raz to odkrywała przed nami piękne słońce, raz to zasłaniała je chmurami. Była jednak tego dnia dla nas łaskawa, silny, porywisty wiatr w większej części trasy mieliśmy w plecy.

Dolina Ikwy

Naszym najbliższym celem było miasteczko Młynów, położone 13 km na północny zachód od Dubna. Przed wjazdem do Młynowa zatrzymaliśmy się w pięknym zakolu Ikwy, gdzie weszliśmy na wysoką skarpę, którą domniemaliśmy zajmowało kiedyś być może dawne grodzisko. Na szczycie znajdował się stary słup z informacją, jednak zamazane litery nie pozwalały odczytać, co tu niegdyś było. Widok ze szczytu na dwa dziko wijące się w tym miejscu koryta Ikwy zapierał nam dosłownie dech. Zdjęcie nie odda niestety tej dzikości, śpiewu ptaków, całego spotkanego tam bogactwa przyrodniczego.

Rzeka Ikwa

Z tego miejsca był już tylko rzut beretem do Młynowa. Nawet nie zorientowaliśmy się, że jesteśmy w jego granicach, nie było żadnej tabliczki przy drodze, co okazało się że to nie ostatni taki przypadek na naszej trasie. Dawne miasteczko położone jest nad Ikwą, która w tym miejscu rozszerza się w spory zalew utworzony sztucznie przez jej przegrodzenie. Osiedle miejskie zamieszkuje obecnie ok. 9 tys. osób. Miejscowość funkcjonuje, jako stolica rejonu i lokalny węzeł drogowy. Przejechaliśmy przez centrum i dalej mostem przez sam środek zalewu by po chwili znaleźć się pod największą atrakcją w Młynowie, pozostałościami zespołu pałacowego z przełomu XVIII i XIX w, który był własnością rodziny Chodkiewiczów.

Zalew na rzece Ikwa w Młynowie

Do naszych czasów nie zachował się niestety wspaniały klasycystyczny pałac. Zachowały się za to inne budynki wchodzące w skład zespołu. Oficyna z pocz. XIX w. stojąca na skraju dawnego dziedzińca pałacowego. W budynku znajduje się obecnie małe muzeum krajoznawcze, które już sobie z uwagi na presję czasu odpuściliśmy.

 

 

Zespół pałacowo – parkowy w Młynowie, oficyna
„Domek filozoficzny”

Pozostałe dwa budynki to pawilony parkowe. W pierwszym tzw. Templum była niegdyś kuchnia pałacowa i sala jadalna. Drugi budynek to tzw. domek filozoficzny położony nad brzegiem stawu parkowego. Służył on Aleksandrowi Chodkiewiczowi (1776 – 1838) jako pracownia chemiczna a także jako mieszkanie a później również jako łaźnia. Do niedawna stał bez dachu w bardzo złym stanie. Obecnie prowadzone są przy nim prace remontowe. Cały teren zajmuje rozległy

„Templum”

park (25 ha) założony w końcu XVIII w. jako ogród włoski potem zamieniony na park krajobrazowy. Co ciekawe park objęty jest dziś ochroną, jako cenny obiekt przyrodniczy. Cały zespół pałacowo – parkowy czeka jednak ewidentnie na lepsze czasy.
Po dość pobieżnym zwiedzaniu i małej przechadzce po parku postanowiliśmy ruszyć dalej. Do Dubna została nam do przejechania ok. 25 km. Poruszaliśmy się cały czas brukowaną drogą. Czym bliżej Dubna tym było więcej podjazdów, zahaczaliśmy o skraj Gór Pełczyńskich, podziwiając je od zachodniej strony. Widoki były niesamowite, trud wspinaczki był rekompensowany w zupełności. Urok tych terenów pochłaniał nas z każdym pokonanym kilometrem.

Wyżyna Wołyńska

Jeszcze przed Dubnem przejeżdżaliśmy przez maleńkie wioski m.in. Chorupań  ze starymi drewnianymi domkami i klimatem z co najmniej początków XX w. Urokliwa była również

Wieś Chorupań, ludowe budownictwo

droga jaką jechaliśmy przez wieś, obsadzona drzewami tworzyła magiczny przyciemniony tunel, który to szedł w górę to w dół a z pomiędzy drzew przenikał miejscami do nas przepiękny krajobraz doliny Ikwy.

Klimatyczna droga przez wieś Chorupań

 

 

 

 

 

 

 

 

Przed samym miastem wyjechaliśmy już na główną asfaltową drogę, która ze stromej górki sprowadziła nas do samego Dubna. Nie wiem czy spowodowane było to tym, że byliśmy zmęczeni czy może był to kolejny spotkany ubytek w oznakowaniu, że nie zauważyliśmy tabliczki „Dubno”. Spostrzegliśmy to dopiero, kiedy widzieliśmy coraz więcej budynków, sklepów i samochodów.

Dubno miasto położone nad rzeką Ikwą, które zamieszkuje obecnie ok. 42 tys. mieszkańców. Jest siedzibą władz rejonowych, ważnym węzłem drogowym i ośrodkiem drobnego przemysłu. Kiedyś było miastem prywatnym, jako centrum rozległych dóbr ziemskich. Warto dodać, że jest to jedna z najstarszych miejscowości na Wołyniu. Pierwsza wzmianka o Dubnie pochodzi z 1100 r. Miasto uważane jest za jedno najciekawszych miast na Wołyniu ze względu na liczne zabytki oraz zachowany historyczny układ urbanistyczny.

Miasto Dubno

Miasto jest złożone z jakby trzech części. Jego najstarsza część leży na wąskim cyplu, który otacza od południa i wschodu Ikwa. Druga część położona jest na przeciwległym brzegu Ikwy na terenie dawnej wsi Surmicze, gdzie  w końcu XIX w. powstały duże koszary i osiedle dla rodzin oficerów miejscowego carskiego garnizonu. Trzecia część znajduje się najdalej na południe, rozwinęła się wokół stacji kolejowej Dubno.

My zwiedziliśmy ścisłe stare centrum, które w 1993 r. uznano za państwowy rezerwat historyczno-kulturowy. Centrum posiadało niegdyś wybitnie obronny charakter z uwagi na położenie na półwyspie, otoczonym przez mokradła w dolinie Ikwy. Starówka rozciąga się na przestrzeni ok. 1,5 km na linii zamek – Brama Łucka, od której zaczęliśmy zwiedzanie. Brama Łucka była kiedyś jedynym dostępem do miasta od zachodu. Zbudowano ją w końcu XV w., jest jedyną pozostałością dawnych umocnień miejskich. Kształtem przypomina niewielki barbakan.

Brama Łucka w Dubnie

W 1785 r. zamurowano przejazd pod nią oraz znajdujące się w niej strzelnice. Jako ciekawostkę można podać, że w tym okresie odbywały się w niej posiedzenia loży masońskiej. Jadąc kawałek dalej znaleźliśmy się po chwili na obszernym rynku, na którym odbywały się od II poł XVIII w. słynne dubieńskie kontrakty, na które zjeżdżali się kupcy z

„Dom kontraktów” w Dubnie

całej Rzeczpospolitej i krajów ościennych. Bywało na nich nawet jednocześnie do 30 tys. przyjezdnych, kiedy liczba stałych mieszkańców wynosiła ok. 6 tys.

Typowy zabytkowy dom kupiecki w rynku

 

 

 

 

 

 

 

 

Po środku rynku stał niegdyś ratusz, który nie zachował się do naszych czasów. Rynek otoczony jest zwartą zabudową złożoną z parterowych i jednopiętrowych domów z okresu od XVIII do początku XX w. Naszą uwagę zwróciły m.in. dwa budynki z przełomu XVIII i XIX w.,  tzw. Dom Kontraktów, w którym niegdyś znajdowały się kupieckie kantory, gdzie zawierano kontrakty oraz typowy zabytkowy dom kupiecki. Obeszliśmy spacerkiem rynek i udaliśmy się do największej atrakcji miasta położonego nieopodal rynku zamku.

Zamek w Dubnie został wzniesiony przez Wasyla Ostrogowskiego na pocz. XV w., prawdopodobnie, jako drewniany. Na przełomie XV i XVI w. został zamieniony na potężną, murowaną fortecę. Ostatniej przebudowy dokonali Lubomirscy w II poł. XVIII w zamieniając zamek na magnacką rezydencję. Potem w XIX w. zamieniony został na koszary. Uległ poważnemu zniszczeniu w czasie I wojny światowej. Polskie władze w latach 30-tych niemal całkowicie odbudowały zamek, przywracając jego części charakter renesansowy. Po II wojnie światowej obiekt niszczał aż urządzono w nim muzeum i zaczęto remont, który trwa do dziś.

Zamek w Dubnie, most i brama wjazdowa

Zamek przedstawia XVII-wieczny układ twierdzy typu nowowłoskiego, zbudowany na planie trapezu. Miasto oddziela od niego głęboka fosa. Uwagę zwracają zachowane bastiony z okrągłymi wieżyczkami, tzw. kawalierami, które łączy wysoki mur kurtynowy z cegły i kamienia.

Cel pal!

Do zamku prowadzi przerzucony przez fosę most wiodący do budynku bramnego, który jest najstarszą zachowaną częścią zamku. Na bramie znajduje się od wjazdu kartusz z herbami właścicieli: Ostrogskich, Sanguszków i Lubomirskich.

Zamek w Dubnie, mur kurtynowy z tyralierą

W budynkach znajduje się muzeum, które z uwagi na to, że było już zamknięte nie zwiedziliśmy. Muzea traktujemy jednak jako niekoniecznie żelazne punkty naszej wyprawy. Na dziedzińcu zobaczyliśmy pałac Lubomirskich z XVIII w. niestety pozbawiony dziś praktycznie wszelkich dekoracji zewnętrznych.

Pałac Lubomirskich w Dubnie

Zachowała się również oficyna pałacowa z tego okresu na przeciwległym krańcu dziedzińca. Na dziedzińcu szpecą zabytkowy charakter miejsca pozostałe budynki a raczej garaże, z których dochodziły głosy piły i młotków zapewne znajdujących się tam warsztatów. Był to kolejny wybitny przykład kontrastów na Ukrainie.

Zamkowe kazamaty

Wokół zamkowego dziedzińca ciągną się wysokie kazamaty, które schodzą również głęboko pod ziemię. Oczywiście mogąc do nich wejść postanowiliśmy je trochę spenetrować. W jednym z nich urządzono małą wystawę, odtwarzając dawną spiżarnię zamkową (mięsiwa i sera wszelakiego rodzaju, rozwieszone po całej komnacie, szkoda, że z plastiku…) oraz małą zbrojownię. Weszliśmy również na mury zamkowe, skąd rozpościera się piękny widok na płynącą w dole Ikwę.

Dolina Ikwy z zamku w Dubnie

W Dubnie znajduje się również kilka zabytkowych świątyń i zespołów klasztornych, m.in. zespół klasztorny bernardynów początków XVII w., duża synagoga z XVI w ( w postępującej ruinie) czy najstarsza cerkiew w Dubnie p.w. Przemienienia Pańskiego z 1643 r. Oczywiście nie starczyło nam czasu na głębsze zwiedzanie tych obiektów, które zobaczyliśmy tylko przejazdem przez miasto. Słońce schodziło coraz niżej, a my musieliśmy jeszcze zrobić zakupy, wyjechać z miasta i znaleźć miejscówkę pod namioty.

Synagoga w Dubnie

W czasie pobytu w Dubnie zmieniła się również pogoda, niebo zaciągnęło się ciemnymi chmurami a temperatura nieco spadła. Jednak przed wyjazdem z miasta słoneczko choć nieśmiało, zaczęło przebijać się co chwilę zza chmur. Zrobiliśmy zakupy w sklepie w centrum i ruszyliśmy w kierunku wschodnim obierając sobie za cel Góry Dermańskie. Wyjeżdżając z Dubna przepełniło mnie uczucie, że Dubno mimo posiadania wybitnej w skali Wołynia zabytkowej materii, to jednak nie wywarło na mnie aż tak dużego wrażenia jak Łuck, choć i konkurent może nie z tej ligi. Rynek, wąskie uliczki wokół niego, zabytkowa zabudowa w centrum, zamek może się jednak z pewnością turyście podobać. Pozostałe miejsca w centrum przepełnione obskurnym socrealizmem już niekoniecznie. Myślę też, że być może zabrakło trochę czasu, aby lepiej poznać i poczuć to miasto, może będzie jeszcze kiedyś taka okazja.

Stromy podjazd za Dubnem

Wyjeżdżając z Dubna mieliśmy jeden plan, rozbić namioty jeszcze za dnia, może gdzieś na stoku Góry Dermańskich. Nasze ciche marzenie stało się szybko faktem. Wpierw jednak wyjeżdżając z Dubna musieliśmy pokonać długi stromy podjazd, który wymagał od nas dużego wysiłku. W pewnym momencie w ferworze zdobywania góry obejrzałem się za siebie, widok niemal zwalił mnie z roweru. Piękne promienie słońca przebijające się przez chmury, oświetlające w dole niemal całe miasto. Widok był to niesamowity i pochłaniający.

Krajobraz ze stoku Gór Dermańskich

Postanowiliśmy poszukać szczęścia z noclegiem udając się do niewielkiego pasiołka Zliniec, by zaraz za ostatnimi zabudowaniami rozbić gdzieś namioty. W jednym z ostatnich domów poprosiliśmy o wodę w butelki. Gospodyni, kiedy dowiedziała się skąd i dokąd jedziemy, nie mogła wyjść z podziwu, dała nam jeszcze reklamówkę świeżych domowych pączków i taka to jest właśnie ukraińska gościnność… Pani wskazała nam również miejsce gdzie można robić namioty, my jednak nie będąc pewni do końca jego położenia postanowiliśmy spróbować wdrapać się na stok, widząc z dołu obiecującą odkrytą polankę. Po dotarciu na szczyt okazało się, że na górze jest kilka domów. Podeszliśmy do jednego gospodarza z pytaniem o możliwość rozbicia namiotów na zboczu, gospodarz oczywiście bez problemu się zgodził, namawiał nas jednak do zejścia i rozbicia namiotów w innym, bardziej zacisznym miejscu, my jednak uparliśmy się na ten stok, niecodziennie bowiem ma się taką możliwość nocowania na stoku góry z widokiem na dolinę i miasto w niej położone. Od gospodarza dostaliśmy również propozycję przenocowania w domu, uparliśmy się jednak przy swoim i grzecznie podziękowaliśmy, spytaliśmy tylko o pozwolenie na wzięcie trochę drewna na ognisko, oczywiście zgodę taką dostaliśmy.

Kolejne ognisko na naszej wyprawie, tym razem na stoku Gór Dermańskich 😉

Rozbiliśmy nasze namioty w dwóch miejscach, jednym bardziej zacisznym przy drzewach oraz na „przeciągu” w otwartym terenie. Te drugie miejsce zgodnie z przewidywaniami mieszkańców i moich okazało się totalnym wygwizdowem, wiatr niesamowicie tam hulał i smagał niemiłosiernie namioty. Choć była to zaledwie wysokość ok. 230 m n.p.m to jednak różnica temperatury była odczuwalna, głównie przez ten zimny wiatr. Ja rozbijając swój namiot trochę dalej przy drzewach na szczęście nie zmarzłem. Rano następnego dnia powitało mnie cieplutkie słoneczko, które w drugim miejscu gdzie stały namioty moich towarzyszy rano jeszcze nie docierało. Po rozbiciu się i wypakowaniu przyszedł czas na kolację, zasiedliśmy przy ognisku posilając się i podziwiając z góry widok nocnego Dubna. Pobyt i nocleg w tym miejscu był jednym z największych przeżyć zmysłowych na wyprawie. Rozciągająca się panorama onieśmielała nas z każdym spojrzeniem na nią.

Czwarty dzień wyprawy był kolejnym dniem pełnym wrażeń, pokonaliśmy tego dnia 85 km w trudnym dość górzystym terenie po męczących w większości brukowanych drogach. Przepiękny Przełom Styru, miasto Dubno, urokliwe wsie i miasteczka oraz początek jazdy w górach. Podążając trasą przez Wyżynę Wołyńską zasmakowaliśmy górskiego klimatu wpierw w kontakcie z Górami Pełczynskimi w okolicach Młynowa, a za Dubnem natomiast zaczęliśmy rowerową wędrówkę przez Góry Dermańskie, w których rozbiliśmy obóz. Piąty dzień to kontynuacja wyprawy przez Góry Dermańskie oraz wznoszenie się coraz wyżej przez Wyżynę Podolską i znajdujące się w jej granicach Góry Krzemienieckie. Piątego dnia zwiedziliśmy również Wołyńskie Ateny – słynny Krzemieniec, by zakończyć dzień w Wiśniowcu – gnieździe książęcego rodu, a to tylko kilka z mnóstwa atrakcji, jakie zobaczyliśmy tego dnia.  Pełna relacja z piątego dnia rowerowej przygody już w następnym odcinku. Zapraszam!

[foogallery id=”40875″]

 


materiał: Wyprawa rowerowa na Wołyń
zdjęcia: Jakub(OvO)Sowa
informacje o zabytkach: G. Rąkowski, Wołyń. Przewodnik po Ukrainie Zachodniej. Część I ., wyd. Rewasz

Please select listing to show.

Spodobał Ci się ten artykuł? Podziel się ze znajomymi:

Udostępnij
Wyślij tweeta
Wyślij e-mailem

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Czytaj więcej o:

Reklama

Reklama

Zobacz więcej z tych samych kategorii

Reklama